Jeszcze dwadzieścia lat temu miłośników komercyjnego Halloween należało we Włoszech szukać ze świecą. Dziś ulice największych włoskich miast pełne są potępieńców, na wystawach królują dekoracje rodem z USA – wszechobecne dynie, strzygi, wiedźmy, truposze. Wszystko w lukrowej oprawie i zgodnie z dewizą: „cukierek, albo psikus”.
Nadszedł właśnie ten moment, gdy im bardziej ponuro za oknem, tym częściej wracam wspomnieniami do słonecznych dni w Toskanii, falujących wzgórz, strzelistych cyprysów, średniowiecznych miasteczek i niespiesznej biesiady w gronie znajomych. (więcej…)